Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zrobiła z niego wiernie oddanego sobie psa, którego brała do stodół, na siano i do owczarni, korzystając z tego, że owczarz, którego szpiegowania zawsze się obawiała, sypiał na pastwisku. Nocami zwłaszcza, oddawali się orgjom, z których wracała jeszcze elastyczniejsza i świeższa, kipiąc energją pracy. Hourdequin nie widział nic, nie wiedział o niczem. Ogarnęła go gorączka żniwna, owa szczególna, rok rocznie powtarzająca się gorączka roznamiętnienia jego do ziemi, wstrząsająca go dreszczem wewnętrznym, gdy głowa płonęła, serce waliło młotami, a ciało całe drgało z zachwytu na widok padających pod ciosami sierpa dojrzałych, spęczniałych kłosów.
Noce były tak parne tego lata, że Jan często, nie mogąc wytrzymać na swojem poddaszu, sypiał nazewnątrz obok stajni. Wychodził i w ubraniu rozciągał się na kamieniach podwórzowych. Nietylko upał zamkniętej przestrzeni i żywe, nie do zniesienia, ciepło koni, nietylko duszny odór podściółki wypędzały go z pod dachu, ale bezsenność i prześladujący go nieustannie obraz Franusi, myśl nieodstępna, że dziewczyna przyjdzie do niego, a on porwie ją w objęcia i obsypie pocałunkami. Teraz, kiedy Jakóbka zajęta była kim innym, miłość jego dla tego podlotka przeistoczyła się w pożerający go szał żądzy. Dziesiątki razy w tej udręce stanu półsennego przysięgał sobie, że pójdzie nazajutrz i weźmie ją, z rana jednak, po zanurzeniu głowy w kuble zimnej wody, przychodziła na niego refleksja, że to, co chce zrobić, jest obrzydliwe, że jest za stary dla niej. Ale nocy następnej powtarzała się znów ta sama męka. Po przybyciu żniwiarzy poznał wśród nich młodą kobietę, żonę jednego z nich, z którą miał przed dwoma laty stosunek, kiedy była jeszcze dziewczyną. Pewnej nocy męka jego wzrosła do tego stopnia, że pociągnął ją za nogi, śpiącą pomiędzy mężem a bratem, którzy chrapali z otwartemi ustami. Uległa mu bez oporu. Rzucił się na nią