Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

quinowi, jak gdyby już była jego żoną — prawda?... Wy chyba możecie najlepiej coś o tem wiedzieć?
Zmieszał się i nie wiedział, co ma odrzec.
— Ha! robi, co się jej podoba. To jej rzecz! — bąknął.
Franka odwróciła znów głowę i poszła dalej.
— Tak, dobrze mówicie... Żartuję, bo przecie moglibyście prawie być moim ojcem, więc nie może to mieć żadnego znaczenia... Ale widzicie, od czasu, jak Kozioł zrobił to świństwo mojej siostrze, poprzysięgłam, że prędzej dam sobie odrąbać ręce i nogi, niż wezmę kochanka.
Jan potrząsnął głową i znów zaległo między nimi milczenie. Pole, które miał obsiać, leżało na końcu ścieżki, w połowie drogi do Rognes. Zbliżywszy się do tego miejsca, parobek stanął. Brona czekała na niego; ziarno siewne z woru wysypane już było na brózdę. Napełnił niem swoją sakwę i rzekł:
— Żegnaj zatem.
— Żegnajcie! — odpowiedziała Franka. — Jeszcze raz wam dziękuję!
Chłopak zawahał się na chwilę, podniósł głowę i zawołał za odchodzącą:
— A jakby Łaciata znów zaczęła brykać?... Może mam cię odprowadzić?B
Była już daleko, odwróciła się jednak i spokojnym swoim, silnym głosem rzuciła mu poprzez niezmąconą ciszę powietrza:
— Nie! nie! nie potrzeba! niema strachu! Już dostała swoje.
Jan z sakwą, przerzuconą przez ramię, poszedł wzdłuż zaoranego zagonu i stałym, rytmicznym, półkolistym rzutem sypać zaczął przed siebie ziarno w ziemię. Od czasu do czasu tylko podnosił oczy, wiodąc niemi za Franką, znikającą śród pól, malutką już, kiedy szła tak za krową, która przewalała się leniwie z boku na bok. Zawróciwszy, przestał ją widzieć, ale kiedy znów wracał wgórę zagonu, dostrzegł