Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w tem nic zdrożnego. On zaś tłomaczył swój pogląd na całą rzecz: — skoro Pan Bóg dał ludziom przyjemność, która ich nie kosztuje, wolno używać jej dowoli, po same uszy; byle nie robić dzieciaka! O, co to, to nie! tego nie trzeba. I tak płodzi się ich zadużo, jak się nie jest po ślubie!... Płodzi się przez głupotę. Juliś chociażby, ładna niespodzianka!... Musiał się na nią zgodzić, co było robić? Ale w małżeństwie człowiek mądrzeje; to już nie żarty! Gotów byłby dać się pokrajać jak kot, byle nie wpaść po raz drugi. Dziękuję! Żeby jeszcze jedna gęba była do żywienia w domu, gdzie i tak się nie przelewa! Dobrze też miał się na baczności, bawiąc się z żoną. Taka szelma tłuściutka, że przylepiłoby się jej odrazu — powtarzał, dodając żartem, że orze mocno, ale nie sieje.
— Zboża! o, zboża! ile tylko może go zrodzić! Zrychlony brzuch ziemi! Ale dzieciaki!... O, nie, z tem skończone raz nazawsze!...
Wśród nieustannych tych szczegółów, wśród ciągłych stosunków płciowych, o które musiała, chcąc niechcąc, się ocierać i których echa do niej dochodziły, wzrastał niepokój Franusi. Utrzymywano, że zmieniło się jej usposobienie, w istocie też ulegała niezrozumiałym napadom złego humoru i kaprysów, wciąż przeskakując od śmiechu do smutku, potem znów do gniewu, szorstkości i dąsów. Z rana patrzyła na Kozła złem okiem, kiedy, nie krępując się, przechodził przez kuchnię nawpół nagi. O byle drobiazg, o stłuczoną przez Franusię filiżankę, czy miskę, wybuchały między nią a siostrą gwałtowne sprzeczki. — Cóż to? czy to nie jej miska czy filiżanka? połowa przynajmniej? Czy to nie wolno jej, jeśli jej się podoba, stłuc połowy wszystkiego? Z chwilą dotykania sprawy własności kłótnie zaostrzały się, pozostawiając po sobie kilkodniowe wzajemne żale.
W tym czasie i sam Kozioł wpadać zaczął także w fatalny humor. Ziemia przechodziła fazę straszli-