Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nénesse zaofiarował się przelecieć pieszo trzy kilometry do Bazoches-le-Doyen, ale matka skrzyczała go. Nie pozwoli mu biec taki kawał drogi w ciemną noc, kiedy w dodatku jeszcze ciężka chmura wisi na niebie. Zresztą, stary nie słyszy i nie odpowiada, ksiądz mówiłby jak do pnia.
Dziesiąta wybiła na kukułczanym zegarze z malowanego drzewa. Wszyscy byli zdziwieni: — I powiedzieć, że jest się tutaj od dwóch godzin przeszło, a wszystko to na nic! — Żadna z kobiet nie myślała jednak dać za wygranę; zaciekawiał je sam proces konania, chciały śledzić go do ostatka. Dziesięciofuntowy bochen chleba leżał na dzieży z wetkniętym w niego nożem. Pierwsze córki, którym głód, pomimo niepokoju, wiercił wnętrzności, odkroiły sobie machinalnie po kawałku, który zjadły zupełnie bezwiednie prawie; potem wszystkie trzy kobiety poszły za ich przykładem, chleb malał szybko, raz wraz któraś odkrawała po kromce i jadła. Nie zapalano drugiej świecy, nie objaśniano nawet palącej się. Smutny był wygląd ciemnej i nagiej, ubogiej kuchni wieśniaczej, w której rozlegało się jeno rzężenie chorego, wciśniętego w stojące przy stole krzesło.
Nagle, w jakie pół godziny po odjeździe Jana, stary Mucha przewrócił się i rozciągnął na ziemi, Nie oddychał już, nie żył.
— No, czy nie mówiłam? chcieliście koniecznie iść po doktora? — tryumfowała cierpkim głosem matka Bécu.
Franka i Lizka wybuchnęły na nowo płaczem. Instynktownie nieomal, przytuliły się do siebie, czując w nieszczęściu potrzebę serdecznego uścisku siostrzanego. Powtarzały też wciąż urywanym głosem:
— Boże, Boże... zostałyśmy tylko we dwie!... Już po wszystkiem... tylko we dwie!... Co my poczniemy? co poczniemy? O Boże, Boże!...
Nie można było zostawić nieboszczyka na gołej