Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/639

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go wyrażenia, zachowała względem nich macierzyńską troskliwość i powagę; traktowała ich jak malców, nad którymi trzeba czuwać. Zapinała surdut Janowi, żeby przyzwoitszą miał minę i patrzyła, czy Pépé ma czystą chustkę do nosa. Owego dnia, widząc, że ma zapłakane oczy, łajała go trochę:
— Bądźże rozsądny, mój chłopcze — rzekła. — Nie można przerywać nauk, zabiorę cię na wakacye. Czy miałbyś na co ochotę? Powiedz, — wolisz trochę pieniędzy?
Potem odezwała się znowu do Jana:
— Bo też zawracasz mu głowę; myśli, że się tam będziemy bawić! Powinniście obaj być rozsądniejsi.
Dała ona starszemu bratu cztery tysiące franków, połowę swych oszczędności, na zaprowadzenie gospodarstwa; młodszy zaś grubo ją kosztował w szkołach. Wszystkie pieniądze, jak dawniej, na nich wydawała. Stanowili jedyny cel jej życia i pracy, bo na nowo przysięgła sobie, że nigdy nie pójdzie za mąż.
— Patrz — rzekł Jan — jest w tym pakiecie paltot hawanna, który Teresa...
Nagle zamilkł: Dyoniza obróciwszy się, żeby zobaczyć, co go spłoszyło, spostrzegła Moureta stojącego po za nimi. Od niejakiej chwili przypatrywał się tej mateczce, która stojąc pomiędzy dwoma zuchami, to ich gromiła, to ściskała i obracała nimi, jak kiedy się dzieciom zmienia bieli-