Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/601

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mienia, na widok żony klęczącej, z odrzuconą w tył głową, z oznakami przyszłego macierzyństwa, przyciśniętej do lektyki. Gdy się nie ruszał, czuł tylko ołowiany ciężar i palenie w nogach.
— Wybacz mi, musiałem być waryatem... Kiedy adwokat powiedział mi, przy Gaujean’ie, że afisze o mojej upadłości jutro będą rozlepione, zdawało mi się, że widzę płomienie, jak gdyby się mury paliły... Potem już nic nie pamiętam, wszedłem na ulicę Michodière, zdało mi się, że ludzie z Bonheur szydzą ze mnie, że mię ohydny ten dom przytłacza; w tej chwili omnibus nadjeżdżał, przypomniawszy sobie Lhomme’a i jego ramię, rzuciłem się pod koła...
Zwolna, pani Robineau, przerażona tem okropnem zeznaniem, siadła na podłodze. Mój Boże! więc on chciał umrzeć! Chwyciła za rękę Dyonizę, która pochyliła się nad nią, cała wzburzona tą sceną. Chory wyczerpany wzruszeniem, znowu stracił przytomność.. a doktór nie zjawiał się! Dwóch ludzi przebiegło już dzielnicę, odźwierny domu, również puścił się na poszukiwanie.
— Nie trwóż się, pani; — powtarzała machinalnie Dyoniza, zanosząc się sama od płaczu.
Wtedy pani Robineau siedząc na ziemi, z głową na równi z noszami, wsparta na lektyce, ulżyła sercu.
— Ach! gdybym ci wszystko opowiedziała... on dla mnie chciał umrzeć. Powtarzał mi ciągle: