Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/573

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w sukno męzkie, aksamity myśliwskie i liberye, sukiennik poniósł znaczne koszta. Nakoniec zabiły go ostatecznie baje i flanele rywala, w tak wielkim doborze, jakiego niewidziano jeszcze na rynku. Powoli długi wzrastały; wreszcie chwycił się ostatecznego środka: zahypotekował dom na ulicy Michodière, gdzie stary Finet, przodek jego, założył ten handel. Obecnie dni jego były policzone, zniszczenie dochodziło do kresu, nawet sufity musiały runąć i rozsypać się w proch, jak budowla cicha i stara stoczona robactwem, obalona przez wiatr.
— Ojciec jest na górze; — rzekła pani Baudu złamanym głosem. Siedzimy przy niej naprzemiany przez dwie godziny; trzeba żeby tu ktoś pilnował; tylko przez ostrożność, bo doprawdy...
Resztę dopowiedziała gestem. Zamknęliby okienice, gdyby nie to, że przez dumę chcieli, by ich widziano jeszcze na nogach, w dzielnicy.
— A więc pójdę tam; — powiedziała Dyoniza ze ściśniętem sercem na widok tej zrezygnowanej rozpaczy, jaką zionęły nawet postawy sukna.
— Idź, idź, jaknajprędzej; moja córka... ona czeka na ciebie, całą noc prosiła, żebyś przyszła; ma coś do powiedzenia.
Lecz właśnie w tej chwili Baudu zszedł na dół. Od wzburzonej żółci, zzieleniała mu żółta twarz, oczy krwią zaszłe błyszczały. Stąpał jeszcze po cichu, jakby w pokoju chorej i szeptał, jak gdyby mógł być słyszanym na górze: