Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/564

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niec zjawiła się ta, która każe szanować pracę biedaków! Skoro przechodziła przez kantory, ze swą główką mądrą i zaciętą, z miną tkliwą a niezwyciężoną, subiekci uśmiechali się do niej, byli z niej dumni, chętnieby ją pokazywali tłumom. Dyoniza szczęśliwa, chętnie dawała się porywać tej rosnącej ku sobie sympatyi. Czy to podobna, mój Boże! Widziała siebie wchodzącą tam w lichej sukience, przestraszoną, błąkającą się pośród kółek tej strasznej maszyny; tak długo żywiła uczucie, że jest niczem, zaledwie ziarnkiem prosa pod garnami, mielącemi ludność całą; a dziś stała się duszą tego świata; ona jedna coś znaczy; jednem słowem może przyspieszyć lub zwolnić ruch tego kolosu, u nóg jej spoczywającego; ale ona postępowała z prostotą i bez wyrachowania, oddziaływając tylko wdziękiem i łagodnością. Niespodzianie zdobyta władza wprawiała ją czasem w pełne trwogi zdziwienie: dla czego oni ulegają? nie jest ładną, ani też szkodliwą; ale zaraz potem uśmiechała się z uspokojonem sercem, mając w sobie tylko dobroć i rozsądek, oraz zamiłowanie prawdy i logiki, które całą jej siłę stanowiły.
Jedną z najwyższych uciech dla Dyonizy było wśród jej pomyślności to, że się mogła na co przydać Paulinie, która z powodu znajdowania się w poważnym stanie, truchlała;dwie sklepowe bowiem odprawiono przed kilkunastu dniami w siódmym mie-