Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/530

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czytali, gatunkowali listy przybyłe z prowincyi i z zagranicy, drudzy zaś układali na półkach towary żądane przez korespondentów. Liczba listów tak wzrosła, że zamiast liczyć, ważono je, bywało po sto funtów dziennie. Zgorączkowany przechodził przez trzy sale służby; rozpytywał się naczelnika Levasseura, o wagę ekspedycyi: wynosiła ona osiemdziesiąt funtów, czasami dziewięćdziesiąt, a w poniedziałki dochodzi do stu. Cyfra ta coraz się powiększała, powinien się był cieszyć, ale pozostawał drżący wśród wrzawy i huku ludzi zabijających paki w sąsiedniej sali. Napróżno przebiegał cały dom, idée fixe ścigała go ciągle i w miarę jak się jego potęga rozwijała, w miarę jak patrzał na ruch maszyny i całego personelu, czuł jeszcze dotkliwiej upokorzającą niemoc. — Z całej Europy napływały zamówienia; trzeba było oddzielnego wozu pocztowego, by przewozić korespondencyę, — ona zaś mówiła „nie” ciągle „nie.“
Schodził na dół, do centralnej kasy, gdzie czterech kasyerów pilnowało dwóch olbrzymich skrzyń, przez które zeszłego roku przeszło osiemdziesiąt osiem milionów. Zaglądał na chwilę do biura sprawdzań faktur, zatrudniającego dwudziestu pięciu najzdolniejszych ludzi. Wstępował do biura defalkacyi, gdzie trzydziestu pięciu młodzieńców poczynających służbę rachunkowości sprawdzało notatki sprzedaży i liczyło procenta dla sprzedających. Wracał do centralnej kasy, burzył się na widok skrzyń i stąpał pośród pieniędzy, których bezużyteczność wprawiałago w szał;