Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/523

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sem traktował ją jak równą sobie potęgę, bo już przestał nią pogardzać, czując, że dosyć jest silną, aby jego nawet obalić, pomimo dziesięcioletniej służby, gdyby przegrał sprawę.
— Polecam panu tego młodzieńca od koronek — powtarzał przy każdej sposobności — oni są ciągle razem. Jeżeli ich pan spostrzeżesz, to wezwij mnie; podejmuję się reszty.
Mouret żył jednakże wśród ciągłych udręczeń. Czy podobna, aby to dziecko męczyło go do tego stopnia! Ciągle ją sobie przypominał, jak przyszła pierwszy raz do Bonheur w grubych trzewikach, w lichej czarnej sukience, z dziką swą miną. Jąkała się mówiąc, co wszystkich pobudzało do śmiechu. Jemu samemu nawet wydawała się brzydką z początku. Brzydka! a teraz na jedno jej spojrzenie gotów paść na kolana, widział ją w aureoli. Potem zajmowała ostatnie miejsce, odpychaną była i wyśmiewaną; on sam ją traktował jakby osobliwe zwierzątko. Przez ciąg kilku miesięcy, pilnie się przyglądał, jak się rozwija dziewczyna. Badania te bawiły go: nie podejrzewał, że serce bierze w nich wielki udział. Ona zaś powoli rosła, stając się niebezpieczną. Może ją kochał od pierwszej chwili, już wówczas kiedy mu się zdawało, że tylko litość dla niej czuje. Ale świadomy był swego uczucia dopiero od owej wieczornej przechadzki pod kasztanami w Tuileryach. Odtąd zaczął żyć: dźwięczały mu jeszcze w uszach śmiechy gromadki dziewczątek i daleki szmer wodotrysku, podczas gdy ona w ciemnym cieniu