Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/485

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A jeżeliby się znalazły? — zapytała wprost pani Desforges.
Spojrzał na nią, poważniejąc nagle. Miałożby to być tylko czczem słowem kobiety zazdrosnej? Lecz ona, nie pozostawiając mu czasu do pytań, dodała:
— Wiesz pan, że się tobą interesuję. Jeszcze o tem pomówimy.
W przedpokoju odezwał się dzwonek. Henryeta powstała z miejsca, a Bouthemont instynktowym ruchem, odsunął swe krzesło, jak gdyby się już mogli obawiać obcego oka.
Zaległo milczenie w tym wesołym salonie, gdzie się uśmiechały jasne obicia, a pomiędzy oknami liczne krzewy tworzyły jakby gaj zielony.
Stojąc z uchem skierowanym ku drzwiom, oczekiwała.
Lokaj zameldował:
— Pan Mouret i pan de Vallagnosc.
Henryeta nie mogła powstrzymać gniewnego gestu. Dlaczego przyszedł z przyjacielem? Pewnie go umyślnie odszukał, żeby uniknąć możebnego sam na sam. Jednakże z uśmiechem wyciągnęła rękę na powitanie przybyłych.
— Jacy z panów rzadcy goście! Ja to mówię do pana i do pana Vallagnosc.
Rozpaczając, że zaczyna tyć, nosiła obcisłe czarne jedwabne suknie, żeby ukryć wzmagającą się otyłość. Jednakże jej piękna główka z ciemne-