Powinien roześmiać się z tego, lecz ta postawa dumna a tkliwa, do reszty mąciła mu serce.
— Otwórz pan drzwi, to nieprzyzwoicie, żeśmy tu sam na sam.
Usłuchał jej, z szumem w skroniach, nie wiedząc jak ukryć swe cierpienia, przywołał panią Aurelię, uniósł się gniewem z powodu wielkiego zapasu rotond; mówił, że trzeba zniżyć ceny i zniżać je póty, żeby ani jedna nie pozostała. Było to regułą magazynu: co rok wymiatano wszystko, sprzedawano ze stratą sześćdziesięciu procent, jedynie aby ani jeden stary model i ani jedna sztuka materyi wyszłej z mody, nie pozostała w magazynie. Bourdoncle, goniąc za Mouretem, czekał nań przez chwilę pod drzwiami zamkniętemi przez Jouve’a, który z miną poważną szepnął słówko na ucho. Zniecierpliwiony, nie śmiał jednak przerwać sam na sam dyrektora. „Czyż to podobna! w taki dzień... z tą nędzną dziewczyną.” Kiedy wyszedł nakoniec, Bourdoncle przystąpił i zaczął sprawozdanie o zbyt wielkich zapasach materyi fantazyjnych. Mouret doznał ulgi, mógł się wykrzyczeć do woli.
— Cóż to sobie myśli Bouthemont — zawołał i oddalił się, zapowiadając, iż nie ścierpi tego aby nabywający towary, pozbawiony był węchu i zaopatrywał magazyn nad potrzebę.
— Co się z nim stało? — pytała pani Aurelia zmieszana jego wymówkami.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/475
Wygląd
Ta strona została skorygowana.