Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niech kupuje, zapłaci cztery razy więcej, niż warto. Ale klnę się, że póki ja żyję, nieposiędzie ani jednego kamienia. Mój kontrakt służy mi na lat dwanaście. Zobaczymy! zobaczymy!
Było to wypowiedzenie wojny; Bourras zwrócił się ku Magazynowi Nowości, którego nazwy żaden z nich nie wymienił. Baudu w milczeniu kiwał głową; potem przeszedłszy ulicę powrócił do siebie. Włóczył nogami i wciąż powtarzał:
— Mój Boże! Mój Boże!
Dyoniza, która słyszała tę rozmowę, szła za nim. Pani Baudu jednocześnie wchodziła z Pépém i natychmiast powiedziała, że pani Gras gotowa jest przyjąć dziecko w każdym czasie. Jan znikł gdzieś, czem siostra mocno się zaniepokoiła. Gdy powróciwszy zaczął z ożywioną twarzą opowiadać namiętnie o bulwarach, spojrzała na niego z tak smutną miną, że się zaczerwienił. Przyniesiono ich walizę; noc mieli spędzić na strychu.
— Ale, a cóż u Vinçarda? spytała pani Baudu.
Sukiennik opowiedział o złym skutku swych starań i dodał, iż proponowano synowicy miejsce.
— Oto tam! rzekł wzgardliwie wskazując ręką Magazyn Nowości.
Cała rodzina była tem dotkniętą. Wieczorem pierwszy obiad był o piątej. Dyoniza i jej dwoje dzieci zajęli swe miejsca z Baudu, Genowefą i Colomban’em. Płomień gazowy oświecił i ogrzewał jadalnię, po której rozchodziła się dusząca woń potraw. Obiad spożywano w milczeniu; lecz przy