Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

warte są jedna drugiej. Lecz nagle roznamiętniła się, gdy jej Bourdoncle powiedział, że widział jej syna, ściskającego w suterenie pannę od bielizny tę właśnie, której bilecik wsunął do rąk. To jest ohydne, mówiła, wprost oskarżając oddział bielizny, że zaciągnął Alberta w zasadzkę: cios był do niej wymierzony, żeby ją zbeszcześcić, gubiąc jej niedoświadczone dziecię, — poznano się bowiem, że oddział pozostający pod jej umiejętnym i energicznym kierunkiem jest nie do zdobycia... Dla tego tylko krzyczała tak głośno, żeby wzniecić burzę, gdyż co do syna swego nie miała żadnych złudzeń; wiedziała że jest zdolny do wszystkich głupstw. Chwilowo sprawa ta o mało co się nie stała ważną: rękawicznik Mignot, został w nią wmieszany; przyjaźnił on się z Albertem i chodziły wieści, jakoby taniej sprzedawał towar kochankom przyjaciela, które tenże mu przysyłał. Były to dziewczęta, chodzące bez kapeluszy; całemi godzinami plądrowały mu w pudełkach. — Prócz tego opowiadano historyę o szwedzkich rękawiczkach, danych bielizniarce, o której nikt nic pewnego nie wiedział. Nakoniec skandal został przytłumiony, przez wzgląd na panią Aurelię, której nawet Mouret okazywał poważanie. Po upływie tygodnia, Bourdoncle pod jakimś błahym pozorem odprawił ową sklepowę, która się pozwoliła uściskać Albertowi. Ci panowie zamykali wprawdzie oczy na straszne hulanki po za