Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bardzo wiotka — mówiła pani Marty. Nie wiem czy będzie dosyć mocna na okrycie.
Usłyszawszy tę uwagę, wmięszał się do rozmowy, z uśmiechem i przesadną grzecznością człowieka, nie mogącego się omylić.
— Ależ proszę pani, właśnie to stanowi jej zaletę, że miękka. Nie gniecie się... takiej pani potrzeba.
Damy umilkły, tak na nie oddziałał tą stanowczością. Wzięły znowu materyę do ręki i przyglądały się. Wtem dotknął ktoś ich ramion: była to pani Guibal, która od godziny przechadzała się zwolna po magazynie i raczyła oczy nagromadzonemi stosami, nie kupiwszy nawet metra perkalu. Znowu nastąpiła zapalczywa gawęda:
— Jak to... ty?
— Tak to ja, tylko trochę wyszturchana.
— Bo też tu tłum... ruszyć się już nie można... a salon oryentalny?
— Zachwycający!
— Jak świetnie idzie sprzedaż! Zostańże, pójdziemy razem na górę.
— Dziękuję ci, powracam ztamtąd.
Hutin czekał, kryjąc niecierpliwość pod ciągłym uśmiechem: Długoż będą mnie tak trzymały? — i rozmyślał. Doprawdy że kobiety są bez ceremonii; poprostu wykradają mi pieniądze z kieszeni! Nareszcie pani Guibal rozpoczęła na-