stołach do paczek, prócz przygotowanych pudełek ze szpagatami i ryz szarej bibuły, nic więcej nie leży, Mouret oburzony, że się lęka, mówił sobie, że chyba jego maszyna drętwieje i lodowacieje, pomimo jego zabiegów.
— Słuchaj Favier — szepnął Hutin — widzisz tam na górze naszego pryncypała, nie wesoło jakoś wygląda...
— Szkaradna szopa kramarska — jeszczem nic nie sprzedał — odrzekł Favier:
Obaj w oczekiwaniu klientek, rzucali takie krótkie frazesa, nie patrząc na siebie. Inni subiekci w tym oddziale układali stosy sztuk Paris Bonheur, pod rozkazami Robineau, podczas gdy Bouthemont miał walną naradę z jakąś chudą kobietą, która półgłosem zdawała się zamawiać jakąś dużą partyę. Dokoła nich, na lekkich półkach, jedwabne materye w długich powłokach z papieru créme, piętrzyły się jakby broszury w niezwykłym formacie. Na kontuarach leżały materye fantazyjne, mory, atłasy, aksamity, jakby kwatery pościnanych kwiatów, całe stosy tkanin delikatnych i drogocennych. Był to oddział elegancki, prawdziwy salon, gdzie leciuchne towary, składały się tylko z przedmiotów zbytku.
— Potrzeba mi sto franków na niedzielę; — odezwał się znów Hutin. — Jeżeli mi nie przypadnie tantyemy dwanaście i pół franków dziennie przecięciowo, tom zgubiony. Rachowałem na tę ich sprzedaż...
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/152
Wygląd
Ta strona została skorygowana.