Mrących wędrowców witały,
O ma jedyna, o złota,
Ty nie zapomnij mnie!
Choćbym, bezdomny,
Z odkrytą głową,
Z obnażonemi ramiony,
Jak pień, zwalony
Burzą gromową,
Na wichrach stał;
Chociażby ze mnie
Szydziły ciemnie;
Chociażbym miał
U hańby stóp
W wzgardzony upaść grób,
Ty nie zapomnij mnie!...
O nie! o nie!
Nie chcę, by żywot twój
Był jako ciągły bój,
W którym zwycięstwo swej pieśni nie śpiewa!
Nie chcę, by znój
Z lic ci tę świeżość starł,
By blask twych oczu zmarł,
Byś padła nakształt drzewa,
Które przedwcześnie schnie!
Zapomnij mnie,
A tylko jedną chwilę
Daj użyć wielkiej rozkoszy!
Widzisz, zapadła noc!
Cicho, jak w wielkiej mogile!
Świat nam spoczynku nie spłoszy —
Cóż nas obchodzi świat,
I jego wszystka moc
Cóż nas obchodzić może?
Tu, gdzie tych głazów spad,
Miękkie zgotuję ci łoże
I od mroźnego tchu
Ciałem cię własnem zakryję!
Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/145
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.