Śmiertelny,
W nieszczęśliwych tłumie
Wychowany człowiek,
Kroczący przez głuszę
Ciemnego żywota
I nie wierzący, by dla jego powiek,
Przywykłych tylko do nocy,
Mogło zabłysnąć słońce
W swej wielkiej mocy,
Albo jutrznia złota
W swym słodkim wdzięku,
Czyż umie
Przyjąć bez lęku
To co jest przeczeniem
Dotychczasowego bytu?
Czyliż to szczęście, co płynie
Z twojej postaci,
Do wcielonego podobnej zachwytu,
Nie jest tą hojną wieczerzą,
Skąpaną w winie
I w wyszukane owoce bogatą,
Którą straceńcom w godzinie,
Nim sprawiedliwość wymierzą,
Podają prawa obrońce,
Litościwi kaci,
By koniec jeszcze był krwawszy?
Czyż się promienną szatą
Ten straszny odział kościotrup, nabrawszy
Świeżego ciała,
Aby omamić — wbrew fantazyi mniszej —,
Że wypoczynek wśród jego uścisków
Nie jest rozkładem, lecz życiem
W rozkosznej ciszy,
Na ciepłem łonie
Którejś z niebianek?
Strona:PL Dzieła poetyckie T. 5 (Jan Kasprowicz).djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6f/PL_Dzie%C5%82a_poetyckie_T._5_%28Jan_Kasprowicz%29.djvu/page108-1024px-PL_Dzie%C5%82a_poetyckie_T._5_%28Jan_Kasprowicz%29.djvu.jpg)