Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A tegoż nam potrzeba, M. Panowie, w naszéj konfederackiéj robocie. Bo byłoby to z hańbą naszą i z obrazą wielkiego majestatu narodowego, gdybyśmy formę jaką stworzyli, któraby się w mgnieniu oka, przed krwią ochrzczoną, przed najwyższą Trójcą narodu, z wielkiego uszanowania i miłości, w proch nie rozpadła. Konfederujmy się więc tu na wygnaniu z całą pokorą doczesną wygnańców. Niech się ręce nasze tysiącami wiążą i rozlewają miłość i braterstwo po Emigracyi. Konfederujmy potém przyległe do kraju prowincye, aż duchem skonfederuje się ojczyzna nasza, i w jednéj chwili, cała skonfederowana tysiącem Trójc konfederackich w oczach Carowi zaświeci. Mam to ufanie, że zadrży potęga cielesnéj jedności na strasznym tronie siedząca, noc tę widząc, teraźniejszą, nagle słońcem Trójcy Warszawskiéj i słońcami Trójc Wojewódzkich ogniście roześwieconą. Bo nie potrzeba na to ani spisków na papierze spisanych, ni znaków na piersi noszonych, aby się związać w duchu, oczyma porozumieć, wodze wspólne w sercu ponaznaczać i zegara bijącego najwyższą godzinę wysłuchać.
Oto jest wszystko co wam z miłości przynoszę na tę naradę, bracia moi! a gdym to uczynił, o to jedno upraszać będę, abyście mi z dalszych narad dnia dzisiejszego ofiarę złożyli; a myśli tu wniesionéj pod dyskusyą nie oddawali. Raczcie pamiętać, że formy nasze dawne, są to żywe i zaczarowane, a snem do trupów podobne olbrzymy, które długo w trumnach leżały. — Trącając je nieuważnie i bez należytego uszanowania, wstałyby nie ciała, ale prochy i popioły z tych szat, które są prawem ziemi nadpsute, i już nieco spruchniałe.