Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XII.

Duch litośniejszy twój jest Ci za szpiega,
On naprzód zgniłe twe serce wypyta,       90
A potem chodzi i ludzi ostrzega,
Gdy twoje ciało śpi — a ząb twój zgrzyta:
Duch twój wychodzi i po kraju biega
I targa włosy — jęczy jak kobieta —
Ty zmordowany jego lamentami       95
Wstajesz, nie wiedząc żeś płakał nad nami...


XIII.

Jakiś cię Anioł okropny odmienił
I przysłał dzieło wypełniać straszliwe:
Lud rozhartował — a ciebie skamienił,
I kazał ludy orać jako niwę —       100
Abyś co? — wiatry wiejące spłomienił
Duchami? które wyszły z ciał — a żywe
Wkrótce w Anielskiéj zjawią się ozdobie...
Jak wiatr na ciebie! — i przeciwko tobie!...


XIV.

Miéj więc dzień jeszcze ten jeden w zarządzie       105
Siłę która jest w mieczu i toporze...
Ja ciebie czekam na ostatnim sądzie
Z tym listem... który w mogiłę położę!
Czekam za światem ciebie! na wylądzie
Brzegu o który grzmi ogniste morze       110
Krwią twoją jasne i zafarbowane!
Czekam! — z tym listem przeciw Tobie stanę!...


XV.

Tu ci nie błyśnie więcéj moje lice,
Choć niedaleko lecę... żóraw szary.
Pobytu mego mają tajemnicę       115
Ja tylko — mój koń — i mój Rapsod stary.
Prędzéj byś zgonił letnią błyskawicę
Niż mego konia. — Człowieka zaś wiary
(Jeśli cię starość i pieśń pełna wdzięku
Nie skruszą?) spróbuj królu, masz go w ręku!“       120