Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Psków świecą na Północy. —. Jako zaś w świecie materyalnym nic nie ginie... ale wszystko przemienia się tak też podobnie i w świecie Ducha. Nowogrodzkie przeto i Pskowskie pierwiastki jeszcze aż dotad są w Sławianizmie do odkrycia, jeszcze gdzieś pod grobami i popiołem palą się niezagaszone. Dziś przeto jeszcze są Duchy, z których Xiąże wyciągnąłbyś łzy rzęsiste wspomnieniem dnia tego, w którym dzwon wielki sejmowy w Pskowie zdejmowano. A ktoby usty ludzkiemi ostatni jęk tego dzwonu naśladować potrafił usłyszałby echo płaczu z różnych kątów Rossyi przylatujące. Dziś jeszcze — pewien jestem —: że człowiek gdzieś nad Wołgą ziemie orzący... pług zatrzymawszy... zapłakałby i spojrzał w dzwoniące skowronkami niebiosa gdyby mu kto powiedział owe słowa kronikarza po zgubionéj wolności stan duszy jego malujące: Patrzaliśmy na ziemię: — ona się nie rozstąpiła. Patrzaliśmy na niebiosa: — nie można było ulecić bez skrzydeł!.
Mości Xiąże, jest-to krzyk polski: bo Nowogrodzianie i Pskowianie to-potém wykradli się z ciał niewolniczych i Polakami zostali. A tam w puste kościoły weszły duchy Czengiskańskiéj urody... sprzeciwiając się prawu wielkiemu migracyi duchów, która jest z Poludnia ku Północy. Cząstki więc te wolności duchowéj zebrały się siłą-niby wzajemnéj attrakcyi ściągnięte w jedno = w jeden naród Polski = i zbite mocą zejścia wybuchnęły prawdziwie szaloną siłą Złotéj Wolności.
Wolność ta wszakże była duchową w pierwotném pojęciu a ztąd pozbawiona téj obrzydliwości,