Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JUDYTA.

Ha – ty przy orężu

KOSAKOWSKI.

Kobieto! szatański weżu!
Co świszczesz urągowiskiem        505
A nie drżysz przed szabli błyskiem
Spokojna i blada jak kréda.
Wiedz że z mojego rozkazu
Powieszono tego żyda
Bo mię zdradził...

JUDYTA (Przez ciąg jéj mowy słychać ciągle odgłos dalekiej walki).

Nu do razu        510
Ja to zgadła i wiedziała
Że się to przed Bogiem wyda,
Ty okradł i zabił żyda,
I z jego martwego ciała
Zostawił posag żydówce;        515
A sam poprowadził hufce
Jak wiatr co się w polu miota,
Jako Polak patryota,
Jako rycerz krwią czerwony,
Jak Pan wielki oświecony,        520
Jak twéj ojczyzny dobrodziéj;
Choć ty zabójca i złodziéj
Brzęczysz od mojego złota;
A ja, przez ciebie sierota,
Przy okradzionyn kantorku        525
Siedzę, w popiele, na worku,
A przedemną z trupem drabina.
Nu — czy ty wiesz? jak Rabina
Trup po śmierci straszny, srogi?
Jak do wschodu leży głowa?        530
A z drabiny sterczą nogi?
Czy ty wiesz co się nazywa
U chłopów noc rabinowa?
Co dęby w puszczach porywa;
Domy znosi jak namioty,        535
I całą noc sypie grzinoty
Głośne jak Jehowy słowa: