Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/460

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LVI.

Boże! kto ciebie nie czuł w Ukrainy
Błękitnych polach, gdzie tak smutno duszy,
Kiedy przeleci przez wszystkie równiny
Z hymnem wiatrzanym, gdy skrzydłami ruszy       440
Proch zakrwawionéj przez Tatarów gliny,
W popiołach złote słońce zawieruszy,
Zamgli, szczerwieni i w niebie zatrzyma
Jak czarną tarczę z krwawemi oczyma...


LVII.

Kto cię nie widział nigdy Wielki Boże!       445
Na wielkim stepie, przy słońcu nieżywém,
Gdy wszystkich krzyżów mogilne podnoże
Wydaje się krwią i płomieniem krzywym,
A gdzieś daleko grzmi burzanów morze,
Mogiły głosem wołają straszliwym,       450
Szarańcza tęcze kirowe rozwinie,
Girlanda mogił gdzieś idzie, i ginie —


LVIII.

Kto ciebie nie czuł w natury przestrachu,
Na wielkim stepie albo na Golgocie,
Ani śród kolumn które zamiast dachu       455
Mają nad sobą miesiąc i gwiazd krocie,
Ani też w uczuć młodości zapachu
Uczuł że jesteś, ani rwąc stokrocie
Znalazł w stokrociach i niezapominkach;
A szuka w modłach i w dobrych uczynkach.       460


LIX.

Znajdzie — ja sądzę że znajdzie — i życzę
Ludziom małego serca, kornéj wiary,
Spokojnéj śmierci. — Jehowy oblicze
Błyskawicowe jest ogromnéj miary!
Gdy warstwy ziemi otwartéj przeliczę       465
I widzę koście, co jako sztandary
Wojsk zatraconych, pod górnemi grzbiety
Leżą — i świadczą o Bogu — szkielety.