Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LXXXVIII.

„Gdyby nie nasze nad tobą czuwanie,
Dzisiejszéj nocy kozak twój Mohiła
Miał tu pohulać z tobą wielki Panie.
Dziśby tu wielka rzeź w zamczysku była.       700
Idź! — on przykuty łańcuchami w ścianie,
A przy nim zbójców powiązanych siła...
Idź! obacz, jakie teraz mają łoże;
Leżą na workach a w tych workach noże!“


LXXIX.

„O! taka pościel będzie dla grzesznika,       705
Co jak ty, patrzy na mordy spokojnie,
Dziś byłbyś w piekle, tu, bez spowiednika
Zamordowany. — Pan Sawa się zbrojnie
Z twojemi chłopy na moście potyka,
I za twą całość krew wylewa hojnie.       710
A twoja siwa się tu rzuca głowa,
Jak gołąb biała, lecz w myślach jałowa.“


XC.

Podczas téj mowy Pan Starosta w czoło
Xiędza jasnemi patrzał się oczyma;
Nagle jak człowiek gdy ujrzy że gołą       715
Zbójca siekierę nad głową zatrzyma...
Zadrżał. — A w tém Pan Sawa wszedł wesoło,
Sawa, ogromny skarb dla pisoryma,
Pół kozak a pół szlachcic — ten donosił
Że całą groblę starosty, krwią zrosił.       720


XCI.

I widać było to na nim, wszedł z brzękiem,
Hucznie, lecz spójrzał i zmięszał się cały
Ujrzawszy oczy w których całym pękiem
Kupido trzymał najeżone strzały.
Zamek był broni napełniony szczękiem,       725
Trup na podłodze, karmelita biały
Nad trupem, blady Starosta, stół krwawy,
Za stołem Panna anielskiéj postawy