Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XII.

O! Boże! ileż bym stworzył romansów,
Gdybym chciał wszystkich d.....w być zabawą,       90
Wyspą dla grubych naszych Sanczo Pansów,
Na któréj by się uczyli ze sławą
Syllabizować. Lecz z prozą aliansów
Nie chcę — do wiersza mam, jak sądzę, prawo.
Sam się rym do mnie miłośnie nagina,       95
Oktawa pieści, kocha mię Sestyna.


XIII.

Ktoś to powiedział, że gdyby się słowa
Mogły stać nagle indywiduami;
Gdyby Ojczyzną był język i mowa:
Posąg by mój stał, stworzony głoskami       100
Z napisem patri patriae. — Jest to nowa
Krytyka — Stój! — ten posąg błyska skrami,
Spogląda z góry na wszystkie języki,
Lśni jak mozajka, śpiewa jak słowiki,


XIV.

Otocz go lasem cyprysów, modrzewi,       105
On się rozjęczy jak harfa Eola,
W róże się same jak Dryada wdrzewi,
Głosem wyleci za lasy na pola.
I rozłabędzi wszystko, roześpiewi...
Jak smukła, pełna słowików topola,       110
Co kiedy w nocy zacznie pieśń skrzydlatą:
Myślisz... że w niebo ulatujesz z chatą,


XV.

Że porwał cię głos, jasność xiężycowa,
Serce rozkwitłe, rozlatane pieniem.
O! gdyby mogły się na posąg słowa       115
Złożyć i stanąć pod cyprysów cieniem,
Jak marmur który duszę w sobie chowa,
I zwolna złotym wylewa strumieniem;
A tak powoli leje i łagodnie
Że po tysiącach lat, jak słońce wschodnie       120