Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
AKT TRZECI.

SCENA PIERWSZA.
Sala w zamku Lecha.
LECH i SYGOŃ.
LECH.

Poznałeś teraz Wenedów, Sygonie?
Wiesz jak ciskają od oka toporem?
W uszach mi dzwoni okropne żelażo;
Ażem był jęknął trwogą zadławiony
Gdy nad Derwida głową zobaczyłem       5
Drzazgi z żelaza rozsypane skrami.
Jużem się lękał że w topora jęku
Zarąbanego starca jęk usłyszę:
Lecz nie, wyciągnął ręce i od drzewa
Jak widmo, z włosem równo odrąbanym       10
Odstał; krwawemi łzami zapłakany,
Z obliczem pełném boskiego uśmiechu...
Ach! czyn Weneda taki musi przeżyć
Nasze mogiły. — Czy wiesz co? Sygonie,
Stań mi pod drzewem, stań mi tak na celu;       15
Niechaj na twoich włosach zaprobuję
Oka i miecza!

SYGOŃ.

Lechu jestem łysy.

LECH.

Ty łysy, prawda, to sęk! — lecz ja muszę
Niedźwiedziom wydrzeć sławę pozyskaną;