Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na twojém czole? ta plama... o! pokaż...
Czy boli ciebie? Ty nigdy nie kwokasz
Kurko choć boli... a to może boli?..

BALLADYNA.

Dosyć już matko...

WDOWA.

       140 Woda z pod topoli
Obmyć nie mogła... o! córko kochana...
To jakaś dziwna i okropna rana,
Bladniesz by o niéj wspomnieć...

BALLADYNA.

Więc dla czego
Wspominasz matko?...

WDOWA.

To z serca dobrego...
Z dobrego serca...

BALLADYNA.

       145 Wierzę! wierzę! wierzę!
Matko idź teraz do siebie na wieżę.

WDOWA.

Do mojéj ciupy?...

BALLADYNA.

Tam ci jeść przyniosą...
I pić przyniosą...

WDOWA.

I pić jak ptaszkowi?...

BALLADYNA.

Idź matko!

WDOWA.

To już z moją siwą kosą
       150 Będę się bawić... Tylko służalcowi
Każ mi jeść przynieść... nic zapomnij...

(odchodzi.)
BALLADYNA. (sama.)

Piekło!
Mieszam się — bladnę... Ja się kiedyś zdradzę