Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
BALLADYNA.

O! to żarty... żarty...
Każ matko wóz ten wyprawić...

WDOWA. (z westchnieniem.)

Wyprawcie. —
Powiedzcie że śpię.

BALLADYNA. (do sługi.)

A jeśli uparty
Wóz nie odjedzie, rozumiecie — warty
Czuwają w zamku...

WDOWA. (do sługi.)

       120 Tylko nie nabawcie
Biedy... to stara.

(sługa odchodzi.)

Prawda córko moja,
Gdyby przyjmować, toby tu jak z roja
Sypało chłopstwo — Niechaj nas kochają
Z daleka — prawda? Córki rozum mają,
       125 Ty nie głupiutka; kiedy zaczniesz prawić,
To xiędza nawet nie zrozumie głowa.
Moja córuniu! każ ty przecie sprawić
Sukienkę matce, bo już ta cycowa
Ma blade kwiatki, a jak tu kobiécie
       130 W szarak się ubrać? Córko! moje życie!

BALLADYNA.

To jutro matko przypomnij — A tobie
Staréj kobiécie lepiéj nie wychodzić
Z ciepłéj komnaty...

WDOWA.

Ach nudno jak w grobie
Tak saméj siedziéć... Czy ty chcesz zagrodzić
Zamek matuli?...

BALLADYNA.

Nie — nie...

WDOWA.

       135 Balladyna
Kocha mię? prawda córko? A malina