Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A potém wroga myślą zabije,
Bo myśl jego ogniste ma ramie,
Ona jak powróz wrogi uwiąże za szyje
I związanych postawi na takim pręgierzu,
Że wszystkie ludy wzrokiem dosięgną i plwaniem.       135

MEFISTOFEL.

Królu, niechaj poszukam w diabelskim psałterzu
Modlitwy na dzień co się zowie zmartwychwstaniem;
Zmówię ją za ów naród... Dziś pierwszy dzień wieku,
Dziś mamy prawo stwarzać królów i nędzarzy,
Na całą rzekę stóletniego cieku.       140
Więc temu narodowi stwórzmy dygnitarzy,
Aby niemi zapychał każdą rządu dziurę.
A gdy wzrośnie ich potęga,
Ten naród, jak piękna xięga,
W starą oprawiona skórę,       145
Pargaminowém świecić będzie czołem.

SZATAN.

Dobra rada, stańcie kołem,
Stwarzajmy ludzi do rządu.
Zawołajcie czarownicy...

(Szatan daje roskazy, diabli pracują.)

Żywioły ziemi i lądu,       150
W atmosferowéj szklennicy
Zamknięte i w jeden zlane,
Przez chemików połamane;
Kwasorody, gaz węglowy,
Zlewam w kocioł platynowy;       155
Dmijcie, duchy!...

(Gromy biją w kocioł)

W żywioł ziemi
Dorzucić szpilek kaprala
Z główkami laku, któremi
Kreśli plany, królów zwala,
Szpilek czterdzieścié tysięcy       160
Rzućcie w kocioł...