Ludzie na nim nadzieje budowali szczytne.
Pożerał xięgi, mówił jak różne narody,
Do licznych nauk dziennie palące czuł głody,
70
Trawił się — jego oczy ciemne i błękitne,
Jak polne dzwonki łzawym kryształem pokryte,
I godzinami myśli w nieruchomość wbite,
Tonąc w otchłań marzenia, szły prostémi loty,
Za okresy widzenia, za wzroku przedmioty.
75
Gdy patrzał w niewidziane oczyma obrazy,
Ludzie obłędność w oczach widzieli — lecz skazy
Żadnéj dostrzedz nie mogli. Młoda pamięć obu,
Ogromna pamięć, z myśli uwita łańcucha,
Świadczyła o istności przedżywotnéj ducha.
80
A przeczuciami życie widzieli do grobu.
I nic ich nie dziwiło, co z lat poszło biegiem,
I smutni nad przepaści życia stali brzegiem
Nie odwracając lica. W ciemnéj, szkolnéj sali,
Smutna poezja duszy dała dźwięk uroczy.
85
Na ciemnych, mglistych szybach zawieszając oczy,
Wiosną — wśród szmeru nauk, myśleniem słuchali
Szmeru rosnących kwiatów. A w zimowe pory
Biegli na błonia białym pogrzebane śniegiem,
Tam prędkim po równinach zadyszani biegiem,
90
Twarze, umalowane zimnémi kolory
Obracali na stronę skąd przyjść miała wiosna,
I pierwszy powiew pili ustami jak życie.
Potém gdy w wiosennego powietrza błękicie,
W balsamy się rozlała czarna lasów sosna,
95
Znudzeni wonią kwiatów zmięszaną, stokrotną,
Wynaleźli woń tęskną — dziką i ulotną;
Była to woń wierzbami opłakanéj wody,
Z cichéj fali wstawała każdego wieczora,
Tajemnicze w powietrzu rozlewając chłody.
100
Potém jesienią — dzieci wyobraźnia chora,
Wypalona, igrała z żółtym liściem lasów,
Smutna, jak w starcach pamięć przeminionych czasów.
Serce każdego równą miarę uczuć trzyma,
Smutna poezja duszy oba serca żywi;
100
Lecz wrażeniami duszy odmiennie szczęśliwi,
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/346
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.