Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzezańce wzruszeni rospaczą i łzami,
Prowadzą dziewicę po jasnym ogrodzie,
Nad kanał, wokoło drzewami zarosły;
Tam róże haremu usiadły na łodzie,
       200 A wiosła je szybko od brzegu odniosły.

Czy mamże powiadać? jak czajka w haremy
Przez kraty skruszone na kanał wybiegła?
I krzyki żon Baszy — i radość Zulemy,
Gdy z wieży rycerza przed sobą spostrzegła.
       205 Ta postać, wpół żaglem na czajce owiana,
Znajoma Zulemie... Nie zdradzę tu w pieniach,
Tajemnic ukrytych w nieśmiałych westchnieniach,
I w oczach Zulemy i w oczach Hetmana.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

„Skorzéj żeglarze! skorzéj! czas nagli,
       210 Xiężyc jaśniejszy i dłuższa zorza.
Może nam wicher uciec z pod żagli,
Może nas cisza przykuć do morza;
A ciężko będzie po martwéj fali,
Tłuc się wiosłami i bladnąć z głodu?“

       215 „Cóż to za gwiazda we mgle się pali?
Ho! to latarnia z wież Carogrodu,
Daléj za światłem! daléj! i daléj!
Jak trzej magowie za gwiazdą wschodu,
Jak trzej magowie za gwiazdy lotem,
       220 Lećmy po złoto, choć nie za złotem“. —

„Ho! ho! ostrożnie. — Czajka na czatach
Niech daje baczność, zdala i z bliska...
Szczęśliwi oni w rodzinnych chatach,
Wieczorne teraz palą ogniska;
       225 Pełne ryb sieci i piwa dzbany,
I pies ich nawet w chacie spoczywa;
A tu na morzu kozak zbłąkany,
Gdy się przez czajkę fala przeliwa,
Jak morska wrona, ze srebrnéj piany,
       230 Otrząsa skrzydła, na wierszch wypływa;