Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I tylko przez okna barwione i kraty
Od sali się światło złociste wyléwa.
       160 Na drzące pod oknem z kwiatami granaty.
Na niebo zamglone patrzała dziewica,
A myśl jéj igrała z ciemnością i mgłami.
Czy sen to?... Przy blasku niepewnym xiężyca,
Widziała minaret pomiędzy drzewami:
       165 Na szczycie z ołowiu, jak światło poranku,
Mignęły płomienie niepewne jak zorze.
Ukazał się rycerz na wieży krużganku,
W turbanie na głowie, w tureckim ubiorze.
Spojrzała dziewica, westchnęła boleśnie,
       170 I oczy odwraca, zapomniéć by chciała,
Bo tego rycerza widziała gdzieś we śnie.
Znów patrzy — o nieba! tatarska to strzała
Puszczona pod chmury ze skrzydłem płomienném,
Wróciła na wieżę i zgasła na szczycie.
       175 To może w jéj oku zroszoném i senném
Lśni gwiazda przelotna po niebios błękicie?

Lecz skądże się nagle szczyt nieba rumieni?
W około płomienne rozlały się blaski,
I słychać zdaleka trzask głuchy płomieni,
       180 I słychać jęk ludu, gwar dziki i wrzaski,
I straszny szczęk broni i grzmienie janczarek.
Na wieży krużganku znów nowe zjawiska,
Od króla polskiego kosztowny podarek,
Złocona chorągiew hetmańska połyska.
       185 Gdy miasto w płomieni okryło się wianku,
Chorągiew dla Turków, to całun grobowy;
A przy niéj stał kozak na wieży krużganku,
Żelazem błyszczący od stóp aż do głowy.

W światłości czerwonéj haremu ogrody,
       190 Odkryły się kręte gaików zarysy,
I ciche kanałów złociły się wody,
Po wodach cień smutne rzucały cyprysy;
Fontanny jak ze snu zbudzone pożarem,
Tryskają pod niebo złotémi słupami.
       195 Wieść straszna, wieść śmierci, przebiega prze harem.