Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Krew za krew — drzyjcie, zemsta straszliwa nad wami!
Już śmierć weszła do zamku, będą zbrodnie nowe.

BOTWEL.

Jakaż to straszna boleść przenika królowę?

MARJA, z pomięszaniem.

Tyś Rizzia krwią zmazany?

BOTWEL.

O! nie! chyba własną...

MARJA.

       20 Tyżeś to w téj godzinie? słuchaj! w jakim celu?
O! niech teraz te światła! te pochodnie zgasną!
Żeby mój wstyd ukryły... Kocham cię Botwelu!
Nie jest to czas ukrywać i taić uczucia,
Rzucam się na twe łono, już jestem zgubiona!

BOTWEL.

       25 O Marjo! śmierć cię chyba wydrze z tego łona.
Czy żądasz zemsty? powiédz! zabójstwa? otrucia?

MARJA.

Nie, nic nie żądam — słuchaj! chodź przed ołtarz Pana,
Połączę z tobą dłonie, gdym serce złączyła.
Lecz nie, ta ręka z krwawą ręką powiązana,
       30 On żyje jeszcze!... Boże! cóżem wymówiła!

Wyrywa się z rąk Botwela i ucieka.