Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA DZIEWIĄTA.
MARJA, omdlona, BOTWEL.
BOTWEL.

Królowa — czy usnęła? sen nadto głęboki.
Skąd ta krew? Po raz piérwszy wstępuję w te progi,
A już tu we krwi brodzę? Ktoś zbrodni dokonał,
Spełnił czyn tajemniczy, zbrodnią bez nazwiska...
       5 Świateł przygasłych promień błękitnawy błyska,
Sztylety na podłodze? sztylety! — któż skonał?
Może król!...

MARJA.

Oh!...

BOTWEL.

Królowa budzi się...

MARJA, z pomięszaniem.

Duglasie!...
Ach miéj litość!... gdzież jestem?... Boże, jak tu ciemno.
Za późnom się zbudziła! tak jest! już po czasie...
       10 Jestem przy tobie... Boże zmiłuj się nade mną!...
On był przy mnie — mąż Henryk, był przy mnie — zabijał.

BOTWEL, z zadziwieniem.

Henryk zabijał?...

MARJA.

Może krew plami te szaty?
Widzę go — pod sztyletem w cierpieniach się zwijał...
Precz! precz! o łzo natrętna... Mamże płakać straty?
       15 Mścić się potrzeba — drzyjcie! czyż krew płacić łzami?