Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I znów po chwili, ciężko przebudzona,
       100 Rzekła: „O luby! tak straszny! tak blady!...”
— „Cha! blady?” — przerwał rycerz z dzikim śmiéchem.
„Wszak zdradzam!...” zamilkł — lecz ostatnie słowo,
Trzykrotnie głośném powtórzone echem,
Przerwało ciszę kościoła grobową.
       105 A rycerz mówił: „Tak! twarz moja blada!
Z innąm cię twarzą w czas szczęśliwy witał,
Ja zdradzam! będęż jak róża roskwitał?
Na mojém czole napisano — zdrada.
Kraj cały we krwi... Wznieś na xiężyc oczy,
       110 Patrz na te okna, na szkle malowidła.
Gdy błyśnie słońce ów anioł rostoczy
Różane lica a srebrzyste skrzydła;
Lecz szklisty obraz przyjęty xiężycem,
Teraz do lekkiéj widm podobny larwy;
       115 Ciemniejszém patrzy i niepewném licem,
Smutną ma postać, obumarłe barwy:
Inny jest człowiek gdy o szczęściu marzy,
Lecz gdy te same, wzniosłe, piękne rysy
Oświéci nieszczęść lampa — od téj twarzy
       120 Weselsze będą grobowe cyprysy.
O! luba moja, poco te rozmowy?
Luba! chodź zamną wieść życie tułaczy!
Chodź za wygnańcem potępionéj głowy!
Na twojém łonie dożyję siwizny,
       125 Siwizny nieszczęść, zdrady i rospaczy”.
— „Mój Ojciec!” — „Ojciec?... Ojciec przeklnie ciebie!
I ty się lękasz?.... Przeklnie! i cóż znaczy
Przekleństwo Ojca, braci lub ojczyzny?...
Chodź w kraj daleki, tam będziesz jak w niebie,
       130 Znajdziesz tam łąki, gmachy, wonne gaje;
Są ludzie — wszyscy przyjaciółmi mémi.
Jest wszystko! luba czegoż tam niestaje?
Luba! jest wszystko! wszystko! prócz téj ziemi.”