Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jako płacz dziecka, kiedy roskwilone,
Ściga za matką, chwyta za kraj szaty.

       25 Wtém zaszczekały brytany zbudzone,
I nagle drzwi się otwarły komnaty.
Wszedł mały karzeł — czapkę miał na głowie,
Brzmiącą dzwonkami, obszytą w galony,
I rzekł: „Niech będzie Chrystus pochwalony!”
       30 — „Na wieki wieków” starzec mu odpowie.
A karzeł znowu nisko schylił głowy,
I rzekł: „Sieniawski, Pan mój na Brzeżanach,
Dziś mnie posyła po paniach i panach,
Jutro was prosi na swój bal maskowy.
       35 Jutro do zamku tłum się wielki ściąga,
A wszyscy w dziwne przybrani maszkary.” —
— „Ha! precz mi z oczu!” Krzyknął Cześnik stary,
„Precz! pan twój z nędzy, z łez naszych urąga!
Precz! bo na Boga”.. Lecz nie skończył mowy,
       40 Upadł na krzesło i zdięty niemocą,
Już gniewu swego nie mógł wywrzéć słowy...

Była to straszna chwila przed północą.
Wokoło słychać nocnych kurów pianie,
I psy szczekały co wrót chaty strzegły.
       45 Znagła zadrżały obrazy na ścianie,
Znów się drzwi domu na ścieżaj rozbiegły:
Wszedł blady człowiek — lecz na powitanie
Jak zwykle Boga imienia nie chwalił;
I opatrzone w pieczęć zawinięcie,
       50 Złożył na stole i sam się oddalił.

„O córko! córko! to Jana pieczęcie!”
Wykrzyknął starzec, wosk rozłamał kruchy,
I znalazł słowa: „Anno! bądź na balu...”
A daléj szaty z tureckiego szalu,
       55 Wielkie ze złota ulane łańcuchy,
Brylanty lśniące jak gwiazdy w noc ciemną,
Perły daleko łowione w Basorze.
Anna spojrzała i zbladła: „O! Boże
Zmiłuj się nad nim — zmiłuj się nademną.