Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SPOWIEDŹ MNICHA.

I.

W zakonnéj celi! pod habitem mnicha,
Konam samotny... Włóż kamień pod głowę,

30 
Niech na nim zasnę... Noc ciemna i cicha.

Myśl moja wyschła jak źródło stepowe,
Ja sam jak palma usycham i więdnę.

Niegdyś na czele pokolenia ludu,
Ścigałem w piaskach z płócien miasta błędne.

35 
Niegdyś szczęśliwy wśród nędzy i trudu,

Pogardy okiem patrzyłem na nędzę.
A gdy mnie rospacz przyciśnie gwałtowna,
Nie zwykłem jęków tłumić pod namiotem,
Sam cierpiąc, drugim cierpienia oszczędzę,

40 
I cisnę sztylet, stal jego hartowna,

Tak można było pisać na nim złotem,
Jako ty piórem piszesz w swojéj xiędze.


II.

Marzyła dusza. Ileż razy w spieki,
Ścigałem w stepach znikome obrazy;

45 
Często myślałem że już niedaleki,

Odpocznę w cieniu kwiecistéj oazy,
Płoche to było i marne złudzenie.
Ale raz z wiatru zachodnim powiewem,
Doszło mię dzikie, melodyjne pienie,

50 
Wypuszczam konia i gonię za spiewem.

Spiew ten brzmiał w niebie, na ziemi, dokoła,
Coraz doganiam wyraźniejsze tony;
Wkrótce ujrzałem złoty krzyż kościoła,
Tym smutnym spiewem brzmiały wasze dzwony.

55 
Wchodzę, stanąłem przy ciemnym filarze,

Już nie pamiętam wrażenia téj chwili.
W oczach się lśniły złociste ołtarze,
Wyście spiewali i światła palili.