Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA DRUGA.
Noc. Las sosnowy.
LUTUWER, leży pod drzewem.

Już się do Nowogródzkich zamków nie dostanę.
Rycerze mnie odbiegli — umrę! umrę w lesie!
Jutro spłonę na stosie, wiatr prochy rozniesie...
Miecz krzyżacki głęboką zadał w piersi ranę,
       5 I krzyżak co ugodził miecz zostawił w ranie,
A ja ten miecz poznałem — okropne poznanie!
Na nim godło Dowmunta — Ach gdzież jest Mindowe?
Powiem mu... Oh! oh! konam — do zawarcia powiek
Pomóżcie cichym szmerem gałęzie jodłowe...
Konam w rodzinnych lasach...

Mindowe wchodzi, za nim Aldona.
MINDOWE.

       10 Ha! cóż to za człowiek?
Zraniony — krew na wrzosach!

LUTUWER, wyciągając ręce.

O Panie! o Panie!
Przybliż się... tajemnica...

MINDOWE.

To ty Lutuwerze?

LUTUWER.

Konam!...

MINDOWE.

I tajemnicę odkrywa skonanie.
Jakaż to tajemnica?