Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kocham ciebie Aldono! lecz w murach klasztoru
Nie śmiém tego powtórzyć — patrz te krwawe mary
Męczenników, rzucają już obrazów płótna,
I stoją tu przede mną — ożyły obrazy...

ALDONA.

       130 Róża grobowa, smutna,
Okryła mogił głazy,
Usypia liście szelestem;
A on śpi w grobie! a on śpi w grobie!
Cha! cha! cha! powiém tobie.
       135 Czém byłam dawniéj — teraz już niewiém czém jestem?

HEJDENRICH.

Obłąkana... Mnich jakiś do téj sali zmierza.

Wchodzi Mindowe w habicie mnicha, z zapuszczonym kapturem.

Z czém tu przychodzisz nędzny klasztorny żebraku?

MINDOWE.

Z rozgrzeszeniem...

HEJDENRICH.

Dla kogo?

MINDOWE.

Dla ciebie krzyżaku.

HEJDENRICH.

Wiesz kto ja jestem? Komtur i Legat Papieża.

MINDOWE.

Wiesz kto ja jestem?

HEJDENRICH.

       140 Może klasztoru posłaniec,
Co zbiega okolice i prosi jałmużny?..
Oto masz dar obfity.

Rzuca mu pieniądz.
MINDOWE.

Tyś mi jeszcze dłużny
Jednym pacierzem... patrzaj! oto mój różaniec...

Wyjmuje miecz z pod habitu.

Z takim różańcem będziem odmawiać modlitwy.