Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A ujrzysz ziarno, które było w czasu łonie.
Austryjak jakiś baba siedziałby na tronie,
Głupi a nieruchomy, tak jak Jowisz Stator;        5
Przy nim stałby podporą — upadły dyktator.
Przeciw myślom praktycznej broniliby tezy
Ministry — uszablone, grube Narwaezy,
Słodki nasz książę i Pan wielce ukochany,
Polityk, jak on cichy Martynez różany,        10
Do ministeryum częstym wracałby nawrotem,
Sterując między królem a prawem — z Guizotem.
Polskim groszem, co z chleba sypie się, anielski
Bankrutowaćby zaczął dawno już pan Jelski;
Po nim zaś pan C[ieszkowski] w kredytu postaci        15
Byłby już nas pozbawił dawno cyrkulacyi.
Cóż więcej? pod wojennym prawem i pod biczem
Barceloną byłoby Wilno z Mickiewiczem;
Gdy przeciwnie wieszcz ciemny, w swoich drogach skryty,
Wlatując w dwór przez okna, albo przez kobiety,        20
Znikałby nawarzywszy kwaśnych intryg piwa,
Sądząc, że ciemny dramat z królami odgrywa.
Z ludem byłoby trudniej — przyszłoby nareszcie
Do sikawek, jak w Porta-sol — na Starym mieście.



XI.

Możnemu, który dzisiaj dom upięknia sobie,
Powiedz, że gdziebądź jutro zbudzi się na globie
A wnet złoto rozleje po swiecie jak wodę,
Chcąc, aby w każdym domu jutro miał wygodę.



XII.

Zemścił się włos. — Na pomoc woła dzisiaj sztuki
Łeb, który mając włosy używał peruki.



XIII.

Przeczułby człowiek, który z ducha rzecz rozbiera,
Dzisiejszą głowomanią — z peruki Woltera.