Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
atessa.

Przy tobie byłam; przez powietrze szare
Snułam się cicho, jak wizya tęczowa;
Obłok nas jeden tylko dzielił cienki,
Taki łagodny, jako róż jutrzenki.       80

W dzieciństwie twoim samotna — a potem
Musiałam z większą liczbą mar przychodzić,
Cicha — gwiazdowym uwieńczona złotem,
Smętna, że duszy twojej rozpogodzić
Nie mogłam. Przestań już pamięci lotem.       85
W dawnych się wiekach twoją myślą rodzić.
Patrz, jak w stygmatach piękna, w górne sfery
Lecę, ran niosąc zapalonych cztery.

poeta.

Nad tobą wyżej...

atessa.

Co?

poeta.

Trzy milijony
Słońc i duch jakiś...       90

atessa.

Co? posłaniec Boży?

poeta.

Tam głębszy szafir — z pod słońca korony
Na trzech obłokach niby lekkiej zorzy,
Jak jaka srebrna lampa zawieszony,
Pali się miesiąc — liczba gwiazd się mnoży,
Wyiskrza szafir, zda się jak stal prysnie,       95
Coś w nim od słońca jaśniejszego błysnie.

Ach! od słońca by w oczy mi nie biła
Taka ogromna jasność, jak z tych oczu
Spuszczonych! cały swiat rozweseliła,
Oblana słońcem złotym po warkoczu;       100