Nakształt gwiazdy lub miesiąca,
Narodowi dźwiękiem miła,
Ludu sen wspominająca, 105
To jak słońce wpółobłoku
Oczom wschodziła i rosła,
To jak róża na potoku,
Albo lekki Sylf bez wiosła.
Jakaś siła niewidzialna, 110
Przez poetę na świat lana,
Wolna — jako anioł Pana!
Silna — jako skra zapalna!
Dziś co? — Każdy wieszcz z rozkazem,
Każdy patron... lecz za sobą; 115
Nie z promieniem, lecz z wyrazem,
Nie duch-duchem, lecz osobą,
Kiedy gore świat cierpieniem,
Kiedy wzbiera czynu fala,
On się kładzie sam kamieniem, 120
Na ruch ludzki nie pozwala;
Chce zawrócić w stare łoże
Nowe fale — rzekł Boże;
Do zbolałych serc nie wnika,
Gromu ludu nie ma w dłoni, 125
Ale w uszy formą dzwoni,
Albo dzwoni — albo syka.
Jego dźwiękiem, jego mową
Nie odetchnie pierś szeroka,
Nie pomyśli jego głową, 130
Skier nie weźmie z jego oka;
Tylko nędzne ujrzy płachty,
Zamiast wieszcza — sztandar jego
I krzyk: »Na Boga żywego!
»Ty, kto jesteś? nie rznij szlachty!!...« 135
Któż i gdzie zagroził nożem?
Któż i gdzie ci stanął sporom? —
Możeś spotkał się z upiorem,
Z całem dawnem Zaporożem?
Możeś widział pochód głuchy, 140
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/178
Wygląd
Ta strona została skorygowana.