Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy w sercu Polska duchem urodzona
Jak nimfa wstaje z perłowej kołyski.

Dzisiaj siedzącej przed kaskadą w koczu        25
Sumnienie Pani powie samo głuche...
Że niegdyś łzy się tak sączyły z oczu!
A dzisiaj! oczy patrzą — takie suche!

Czyś tem przeklęta? czy błogosławiona?
Że serce zimne — oczy łez nie leją?        30
Powie ci kiedyś mogił druga strona,
Gdzie serca pękną — albo się rozgrzeją.

Co do mnie — wiem ja, jak to praca pusta!
Serce kobiece na czas prze-anielić!
Dlatego odtąd — wiecznie zamknę usta,        35
I wolę nie być z Panią — niż zgon dzielić.

Bo to okropnie! rany pozamykać,
Zagoić wszystkie dawne serca blizny!
Iść — i aniołów już nie napotykać!
Już nie mieć ani serca! — ni ojczyzny!        40

Gdybym był duchem wersalskiej natury,
A taką Ciebie między tłumem zoczył,
Zleciał-bym na cię jak kaskada z góry,
Porwał — i rzucił w przepaść — i sam skoczył.


1842 r. 14 maja.