Gdy w sercu Polska duchem urodzona
Jak nimfa wstaje z perłowej kołyski.
Dzisiaj siedzącej przed kaskadą w koczu 25
Sumnienie Pani powie samo głuche...
Że niegdyś łzy się tak sączyły z oczu!
A dzisiaj! oczy patrzą — takie suche!
Czyś tem przeklęta? czy błogosławiona?
Że serce zimne — oczy łez nie leją? 30
Powie ci kiedyś mogił druga strona,
Gdzie serca pękną — albo się rozgrzeją.
Co do mnie — wiem ja, jak to praca pusta!
Serce kobiece na czas prze-anielić!
Dlatego odtąd — wiecznie zamknę usta, 35
I wolę nie być z Panią — niż zgon dzielić.
Bo to okropnie! rany pozamykać,
Zagoić wszystkie dawne serca blizny!
Iść — i aniołów już nie napotykać!
Już nie mieć ani serca! — ni ojczyzny! 40
Gdybym był duchem wersalskiej natury,
A taką Ciebie między tłumem zoczył,
Zleciał-bym na cię jak kaskada z góry,
Porwał — i rzucił w przepaść — i sam skoczył.