Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Przebył Anglią, Francyą, Włochy, Niemce, teraz tu się znajduje. Był prezentowany u dworu przez rezydenta cesarskiego i notabene ma Baranią głowę owę pod szyją i dwie perły w kieszeni, a to po ś. p. ojcu, zastawnym sposobem od ś. p. Sanguszki. Daj im Panie Jezu Chryste wieczny odpoczynek — Amen.“
Podróż się zwlekała do Warmii, w końcu marca biskup siedział jeszcze w Berlinie. Dnia 25 pisze „U nas tu wiosna już się zaczęła, a z nią exercycye wojenne, burzliwe, wrzaskliwe, grzmotne. Widok jednak bardzo piękny i ja się wstrzymać sam od tego nie mogę, żebym na niego nie uczęszczał. Rozumiem że i Wpan, choć nie w tak wielkiej liczbie, masz u siebie podobne i równie się ze mną bawisz, większy zaś odemnie jeszcze smak czujesz, ile jednego z niemi będąc rzemiosła“ (brat Antoni służył wprzódy wojskowo).
Powrót do Warmii zwlekał się ciągle, w liście 27 marca odkładał go biskup do końca kwietnia, do początku maja, bolejąc nad tem, że w swym ogrodzie nie zobaczy rozkwitających narcyzów, aurykułów i hiacyntów (z Potsdamu).
„Przerwałem pisanie, a wiesz Wpan dlaczego? Oto aktualnie pod mojem oknem ośmnaście doboszów bębni. Skończyli, i zaczyna się parada gwardyi, a cóż to za piękny lud! jakaż to sprawność! Jakże byś Wpan na to z gustem patrzał. Ot-że król — imaginuj sobie Wpan człowieka siedemdziesiąt letniego, na koniu polskim czarnym, rzeźkim, rzeźwym, młodym, skaczącym, harcującym, a ten co na nim siedzi, jak nasz Rudnicki (jenerał) skakający przez linę nad Nozdrzcem. Ot-że to ten, którego mniemają być w łóżku, konającym, dogorywającym, tlącym się i ostatnie siły dobywającym. Śmiej się Wpan z odgłosów fałszywych, a rozumiem, że świadek lepiej o tem wie niż gazety.
„Połowę listu pisałem przed obiadem, teraz powracam i oznajmuję, żeśmy gadali o Dubiecku. Wie król pruski, iż z Dubieckiem z jednej strony graniczy Nienadowa, z drugiej Ruska wieś, z trzeciej Bachorzec, z czwartej Śliwnica, z piątej Hucisko. Przez dwie godziny, kiedy może cała Europa rozumiała, że się interesa monarchii roztrząsają, my gadali o nieboszczyku ks. Janie, co grał ze mną w nieśmiertelnice, o pani Boznańskiej, co nas wychowała, o pani Żółkiewskiej, co była dwadzieścia trzy razy w Częstochowie, o Józefie Boznańskim, co był moim marszałkiem podczas trybunału, nawet Kazimierz Kowalski z gulą był na placu. Geniusz ten wielki, dyrygujący machiną Europy, bawi się szczególnościami i Wpana batalia z ks. Jędrzejem rozśmieszyła go tak, jak gdyby nasz Bukowski opowiadał o Lali, z którą się kuł w pyski w kaplicy moskiewskiej. Ten jest tryb naszego życia w Potsdamie. Staruszek wesoły, grzeczny, miły, lubi być bawionym i lubi kiedy ci, co są z nim, dopoma-