więcej przyniosły sławy, niż pożytku; włożywszy więc na zwyciężonych podatek, chlubny dziełem do Gallii powrócił. Zastał tam listy
donoszące o śmierci Julii, którą był Pompejuszowi dał w małżeństwo. Niezmiernie go bolała strata jedynej córki, niemniej Pompejusza, gdyż ją wielce kochał i szanował dla niepospolitych jej cnót
i przymiotów. Żalu takowego byli wspólnikami ich przyjaciele
przewidując, iż raz zerwany powinowactwa węzeł osłabi niepomału
podległą zmianie miedzy zbyt wzniesionemi poufałość. Cezar rozłożywszy po kraju na zimowe stanowiska daleko liczniejsze, niż
przedtem miał, wojsko, zbliżył się według swego zwyczaju ku Włochom; ale gdy go wieść doszła, iż Ambioryks zniósł namiestników
jego Kottę i Tyturyusa Sabina, a dumny zwycięztwem udał się na
Cycerona, który o mil pięćdziesiąt ztamtąd był na stanowisku; zebrał naprędce siedm tysięcy zbrojnego ludu i już oblężonego zastał;
ale na odgłos jego przybycia porzuciwszy Cycerona Ambioryks, z potężnem wojskiem zaszedł drogę Cezarowi. Udał naówczas bojaźń,
niby uciekając na miejsce, w któremby mógł z małą garstką swoich
dać odpór dostateczny. Co żeby tem skuteczniej ziścił, szańcował
się w obozie, przykazując żołnierzom, aby za okopy nie wychodząc,
udawali strwożonych i tem bardziej zwabili ów lud ku sobie. Stało
się tak, jak zamyślał; dzikie owe tłumy bez żadnego porządku kupą
natarły na obóz, natenczas już dobrze przygotowany. Ze wszystkich stron wypadł na nie z takim łoskotem i wrzaskiem, iż nagłą
przejęci bojaźnią rozpierzchnęli się dorazu, a naówczas pamiętne odniósł zwycięztwo. Już mniemał, iż się nareszcie uspokoją tą klęską
Gallów narody, ale się omylił w mniemaniu; przytłumiona albowiem
bojaźnią zajadłość, tląc się przez czas niejaki, razem tak potężnie
wybuchnęła, iż ze wszystkich stron zbiegały się na wspólną zemstę
pokonane dotąd ludy i złączeniem stały się tem straszniejsze, ile już
do boju z Rzymianami przywykłe. Pora zimowa cięższa Rzymianom, niźli przyzwyczajonym do takiej pory krajowym ludziom, wojnę tę czyniła i przykrą i niebezpieczną.
Na czele sprzymierzonych narodów był Wercyngentoryks, którego ojca za to, iż królem chciał był zostać, zabili Gallowie, przez
wzgląd jednak na przymioty syna, zdali mu władzę nad wojskiem.
Podzielił on ich na kilka części i nad każdą przełożył doświadczone
namiestniki.
Cezar zwykłą sprawnością i pośpiechem przedsięwziął zabieżeć
złemu w samychże pierwiastkach, słusznie się obawiając, iżby zwłoka bardziej jeszcze Gallów nie wzmocniła. Obiegał więc zbuntowane kraje i jedne łagodnością, drugie mocą w posłuszeństwie
utrzymywał. Czuwali na porę sposobną ku bitwie Gallowie i nagle
otoczyli go wkoło. Ale mnogością i wrzaskiem owej dziczy bynaj-
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/32
Ta strona została przepisana.