Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szych wodzów tego narodu przysięgli mu wierność i wszyscy równic doznali jego względów i szczodrobliwości.
Lubo już większą część Anglii posiadał, jeszcze Londyn w ręku Duńczyków zostawał, a przy nim okoliczne kraje; szedł więc sam z wojskiem swojem i poraziwszy w bitwie nieprzyjaciół, do tego ich przywiódł, iż opuścić stołeczne miasto musieli. Gdy jedną bramą z niego ustępowali, on przy radosnych odgłosach ludu, pierwszy raz monarchę swego oglądającego, wszedł do Londynu, który przez lat trzydzieści pięć w cudzem dzierżeniu zostawał.
Przez lat siedem z pożądanej spokojności korzystając, czas ten łożył na uszczęśliwienie poddanych i wzmożenie państwa; gdy Hastyngs, wódz duński, napadłszy na Anglią, wielkie w kraju szkody uczynił i osiadł w części jednej nadmorskiej, którą zwano Mercyą; tam wzmocniwszy się zbudowaniem zamków obronnych, groził okolicom. Nie były dostateczne siły Alfreda, iżby przeszkodzić mógł tym zamysłom. Zebrał jednak co mógł wojska i tak mu się nadała wyprawa przeciw Hastyngsowi, iż zdobywszy obronny zamek, który był świeżo zbudował, wziął w niewolą żonę jego i dzieci. Nastąpiło zatem przymierze, gdzie upokorzony Duńczyk, obiecawszy spokojne obchodzenie się w kraju sobie pozwolonym, żonę i dzieci bez okupu odzyskał.
Nową wkrótce napaść ucierpiały nadbrzeżne kraje Anglii. Z Norwegii nadeszli morzem zbójcy, wpadli w siedliska Gallów, a ztamtąd przedarłszy się, burząc i niszcząc, przez hrabstwo Esseks, gromadne ich wojsko rozłożyło się pod miastem Excester. Przybył natychmiast swoim na pomoc Alfred i poraziwszy na głowę nieprzyjacioły, przymusił ich z niezmierną klęską do ucieczki.
Przyzwyczajeni do rozbojów Norwegianie zbliżali się niekiedy ku brzegom Anglii w dalszych czasach panowania Alfreda, ale takie wszędzie obwarowanie znajdowali, iż wszystkie ich odtąd zamysły były nadaremne. Przyszła nakoniec pora długo żądanej od Alfreda i poddanych jego spokojności. I jak jej ten znamienity monarcha używał, dzieje owoczesne podały następnym wiekom ku wiadomości. Znając naprzód szacunek czasu i chcąc przeto mieć z niego (zwłaszcza zostając na stopniu najwyższym) użytek, na trzy części dzielił dni życia swojego; osiem godzin chwale Bożej i miłosiernym uczynkom poświęcał, osiem godzin oddawał królestwa obowiązkom, trzecie osiem godzin na spoczynek, nauki i zabawy obracał. Jeszcze za czasów jego zegarów nie znano; chcąc więc udział czasu dla rozmaitych działań od siebie wyznaczony, jak najściślej zachować, kazał lać dla siebie takowe świece, które się przez cztery godziny paliły. Każda zaś miała zwierzchnie oznaczone podziały,