Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ce biegły odwiedził naprzód Kalana, który go zrazu odrzucił, za namową jednak Taksyla stawił się potem przed Aleksandrem. O drugim zwanym Dandamis, powiadają, iż nie wdawając się w żadne rozmowy z Onezykrytcm, o to go pytał: „Po co Aleksander tak daleko się wybrał?“ Wielka w tem zapytaniu i dla posła i dla posyłającego zawierała się nauka. Kalanus gdy stanął przed Aleksandrem zeschłą skórę wołową rzucił na ziemię, stanął zatem na jednym onej końcu, a drugie się wzniosły; co gdy ze wszech stron uczynił, wstąpił na środek i równie leżącą skórę okazał. Nic więc nie mówiąc dał poznać zbyt obszerne państwa mającemu, iż porzuciwszy te, w które się zapuścił, dalekie podróże, w środku państwa zdobytego osiąść mu należało, a ztąd opatrywać powszechną całość.
Siedm miesięcy strawił Aleksander zmierzając ku morzu; gdy stanął na brzegach, wsiadł na okręty i płynął do wyspy poblizkiej, którą zwano Psyltucys. Tam oddawszy bogom ofiary, mówią, iż o to ich prosił, iżby żaden dalej po nim w tamte strony nie zaszedł. Bluźnierskie modły oznaczały zapamiętałość żądz ludzkich, gdy roztropnością nie są wstrzymane.
Zlecił zatem Nearchowi przełożeństwo nad okrętami i nakazał, aby nadbrzeżne Indyj kraje, krążąc około nich, zwiedził. Sam zaś wracając nazad, gdy przez kraj Orytów przechodził, tak wiele poniósł przykrości i trudów, iż gdy podróż zakończył, ledwo się czwarta część tych, których był wziął z sobą, wróciła; miał zaś przy początku swej wyprawy wojsko ze stu dwudziestu tysięcy złożone. Przez długi czas wytrzymywać musiał owe niewygody, ledwo nakoniec przybył do Gedrozyi, gdzie wszystko w obfitości zastał. Królowie bowiem i satrapy ze wszystkich stron słali mu żywność i to, co ku życiu służyć mogło. Spoczął więc w żyznej owej krainie, a zasiliwszy niezmiernie strudzonych żołnierzy, już nie ciąg wojskowy, jak raczej rozhukaną trzodę biesiadników z niesłychaną okazałością i rozpustą wiódł w dalszej podróży swojej do Babilonu. Ośm dzielnych rumaków ciągnęły wspaniały wóz jego, pod złoto śklniącym baldachinem wznosił się stół, przy którym z pierwszemi urzędnikami i wodzami siedząc wiódł uczty nieustanne. Następowały niezliczone inne, wszystkie kosztownie przybrane, okryte drogiemi zasłonami, pod któremi stały równie pełne najwyborniejszych przysmaków, owoców i trunków stoły: z kwiatów liściem prześciełanych uwite wieńce wznosiły się na powozach i okrywały wesołe wydawających odgłosy biesiadników. Nie widać tam było tarcz, zbroi i pocisków; wszystko oznaczało pokoju słodycz i radość zwycięzkiego spoczynku. Na wzór powracającego ze zwycięzkiej wyprawy, jak dawna powieść niosła, Bacha, chełpliwy bożyszcza naśladowca Ale-