Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go dwóch Tebanów odporu wzmógł Spartany, rzucili się więc na zwyciężające już Arkadyjczyki i męztwem rozpacznem zwrócili na swoję stronę zwycięztwo.
Po wygranej bitwie nie mogli odmówić Tebanom Lacedemończykowie sprawiedliwej pochwały, która się im po większej części należała, ale upokarzało ich poniekąd takowe wyznanie. Obawiając się więc, aby się z czasem nie stali imże samym trudnemi do powodowania, szukali sposobu, jakby ich dalszemu wzmocnieniu zabieżeć. Nadarzyła się wkrótce sposobna pora; pod pozorem albowiem wsparcia Apolliniarów i osady Akanta, skarżących się na Tebany, wysłali wojsko; to gdy się zbliżyło pod Teby, niewiedzący, w jakim zamiarze ten krok czynili Lacedemończycy, gdy sposobili się obywatele do odporu, Leontydas, jeden z wodzów tebańskich, zmówił się z Febidą, przywódcą Spartanów, iż mu twierdzę Teb Kadmeą podda i o czasie, kiedy się to stać miało, ostrzeże. Ruszył więc z pod miasta Febidas, i gdy Tebanie zabezpieczeni spoczywali, wśród nocy dał znak Spartanom zdrajca, żeby jak najspieszniej pod twierdzę podstąpili, i że otwartą bramę zastaną. Tak zręcznie rzecz zdziałaną została, iż gdy dzień nastał, z niewymownem zadziwieniem Kadineą w rękach Lacedemończyków Tebanie postrzegli. Osadził w niej tysiąc pięćset zbrojnego żołnierza Febidas i wraz z Leotydesem zdrajcą natychmiast do Sparty powrócił.
Tam gdy się senat zgromadził, a Febidas o wyprawie swojej i wzięciu twierdzy tebańskiej dawał sprawę, wieść takowa oburzyła prawe Spartany, na których czele był jeden z królów Agezypol; ale mniej czuły, a jedynie sławą zajęty Agezylausz, z większą nierównie liczbą tego był zdania, iż gdyby przedsięwzięcie Febidy szkodliwem uznano, naówczasby godnym był kary: ale gdy z pożytkiem się stało, nie nagany, ale pochwały był godzien. Stanęło więc na tem, iżby szczęściem nadarzoną zdobycz zatrzymać. W tem jednak przemogła cnotliwych mniejsza liczba, iż Febidzie władzę nad wojskiem odebrawszy, skazano go na grzywny. Wydał się naówczas już skażony ów umysł wspaniały Spartanów, ani ich oczyścić mogła kara przestępcy, gdy przestępstwo usprawiedliwili.
Nagłe opanowanie Kadmei tak przeraziło Tebanów, iż wielu, porzuciwszy ojczyznę, udali się do Aten. Na czele ich był Pelopidas, i tyle wymógł na Ateńczykach, iż przyrzekli mu pomoc. Zwierzył się więc przedsięwzięcia swojego pozostałemu w Tebach Epaminondzie i sposobów, których użyć miał do odzyskania twierdzy z rąk nieprzyjacielskich. Wygnańcy z Teb złączyli się z Pelopidą, i gdy sprzyjający Spartanom urzędnicy byli na biesiadzie, zeszli ich nagle, i winem rozmarzonych wyzuli z życia. Na odgłos i zgiełk powszechnej wrzawy przybyły posiłki z Aten; i gdy znaczna gro-