Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ny; pamiętajcie i o tem, iż ten sam Dyon, który was w złym razie wspierał, teraz o pomoc i ratunek ojczyzny swojej prosi.“
Skoro mówić przestał, powstały zewsząd okrzyki żołnierzy, aby ich wiódł z sobą. Przyłączyli się niektórzy z Leontynów i gdy się zbliżał ku miastu, gęste dymy okazywały, iż w ogniu płonęło. Przedarł się przez gruzy i rozwaliny, a napadłszy na rabujących żołnierzy tyrana, tak żwawą z niemi wszczął bitwę, iż ponieśli wielką stratę i z przywódcą swoim Nypsem ledwo do zamku uszli.
Poznali natenczas błąd swój Syrakuzanie i, przepraszając Dyona, stawili przed nim Heraklida, iżby winną zdradzie i podstępom swoim karę odniósł. Ale nie chciał kazić zemstą zwycięztwa swojego chwały i wolno go do domu puścił. Tak łaskawe i niespodziewane obejście nie przyniosło skutku, jakiego się darujący spodziewał. Oswobodzony Heraklid zamiast wdzięczności większą jeszcze przeciw dobroczyńcy nienawiść powziąwszy, rozsiewał dawne baśnie, strasząc sroższem jeszcze Syrakuzanów jarzmem, niż było przeszłych tyranów, i znalazł lekkowiernych, którzy łącząc się z nim spólnie, czuwali na zgubę Dyona. Że jeszcze Dyonizyusz utrzymywał się w Syrakuzie, przypisywali to niechętni jego porozumieniu się z Dyonem; że zaś właśnie w tym czasie mniej szczęśliwą zwiódł bitwę z Faraksem, rozsieli wieść, iż to umyślnie uczynił, aby sobie łatwiej do najwyższej władzy drogę usłał.
Gdy się to działo, przybyły Syrakuzanom posiłki od Lacedemończyków; wojsko, które ich okręty na brzeg wysadziły, miało na czele swoim doświadczonego wodza Gesyla. Ten poznawszy stan rzeczy, chciał przywieźć do zgody Heraklida z Dyonem, a nie dowierzając zwrotnemu tamtego umysłowi, oświadczył się, iż nie ścierpi tego, iżby kto na Dyona powstał i krzywd jego dochodzić będzie.
Nie widząc żadnej nadziei posiłku i wsparcia, zostawieni w zamku namiestnicy Dyonizyusza, poddali go nakoniec Syrakuzanom. A Polikrates, syn Dyonizyusza, zabrawszy z sobą matkę i siostry ze skarbami, które tam zachowane były, udał się do ojca. Miły to był Syrakuzanom widok patrzeć się na oddalające z kraju ostatki pokolenia tyranów.
Wszedł zatem Dyon do opuszczonego zamku i zastał w bramie Arystomachę wdowę, siostrę starego Dyonizyusza, która Aretę, niegdyś małżonkę jego, z synem z niej spłodzonym prowadziła. Przyjął ją wdzięcznie i ucałowawszy syna odesłał do domu. Sam zaś łupy na tyranie zdobyte dzieląc między spólników wyprawy swojej, sobie nic prawie nie zostawił.
Całe zatem staranie obrócił na ustanowienie powstałej rzeczypospolitej dobrego rządu. Zasięgał w tej mierze zewsząd rady, a najbardziej od Platona i byłby uskutecznił żądanie swoje, gdyby się był