Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

straszona złemi dla siebie skutki, gdyby mąż cnotliwy zyskał ich pana zaufanie, tyle sprawiła sztucznemi podstępy, iż powzięty szacunek ku Dyonowi coraz bardziej zmniejszać się począł, a z nim zaufanie i przyjaźń, którą był z początku młody król do niego zabrał. Odstręczając go więc od rozmowy z cnotliwym Dyonem, wynajdowali sposoby, któremiby go zabawić mogli i słabiąc dość dobre w pierwiastkach chęci, rozkoszą i wszelakiego, rodzaju zbytkami zniszczyli w umyśle jego prawie wszystkie prawidła obyczajności i cnoty.
Zapatrywał się z niezmierną boleścią na takowy nierząd Dyon, a chcąc ile możności zabieżeć złemu, szukał sposobów, któremiby mógł oczy otworzyć ułudzonemu na zgubę swoję młodzieńcowi. Ale nadaremne były starania jego. Strzeżony był ze wszech stron tyran, a jeśli kiedy przystępu Dyonowi strażnicy przeszkodzić nie mogli, skoro odszedł, tłómaczyli na złe wyrazy jego i tyle nakoniec dokazali, iż się sprzykrzyły Dyonizyuszowi rady, które od niego odbierał. Strzegł się więc z nim rozmowy; usilność Dyona brał za natręctwo, jedynie do tego dążące, iżby sam pod jego imieniem udzielnie rządził.
Nie zrażał się oziębłością, a zatem i złem przyjmowaniem, a mniemając, iż może rozmowy Platona nakłonią ku dobremu umysł niezupełnie jeszcze skażony, wymógł na Dyonizyuszu, iż go do siebie wezwał.
Dał się użyć żądaniom monarchy Platon nie dlatego, iżby w podróży dobre mienie i względy zyskał, ale ludzkość jedynie była mu do tych nawiedzin powodem. Przekonany albowiem, iż dobroć monarchy uszczęśliwia poddanych, podjął się przez wzgląd na Syrakuzany naprowadzić ich rządcę na tór cnoty, z którego zwiedli go byli, jak twierdził Dyon, pochlebcy jego.
Skoro tylko do portu Syrakuzy przypłynął Platon, zastał czekający na siebie królewski powóz i na nim wprowadzony, z taką radością był przyjęty od króla, iż na podziękowanie za szczęśliwą podróż i przybycie jego uroczyste czynił bogom ofiary.
Zdawało się, iż uskutecznione były żądania Dyona, gdy młody monarcha czas znaczny na rozmowie z Platonem przepędzał, złe towarzystwo od siebie oddalił, zbytków zaprzestał, zgoła dawał poznawać wszystkim odmianę postępków swoich. Ale niedługo trwały porywcze chęci; sprzykrzyły się albowiem rozmowy i napominania. Przystąpili zrazu odrzuceni pochlebcy i tyle wymogli na lekkowiernym, iż Dyona jako buntownika, zmawiającego się z Kartagińcami, na wygnanie skazawszy, do Włoch nieodwłocznie zawieźć i tam na ląd wysadzić rozkazał. Wkrótce potem odesłał Platona i pozbywszy się tych dwóch przykrych strażników, rozpuścił tak dalece wodze żądzom, iż stał się wkrótce nieznośny poddanym swoim.